Dzisiejszy dzień był pełen miłych niespodzianek.
Pierwszą była pogoda. Wietrzna, ale słoneczna co powodowało, że widoki po drodze i w miejscach zwiedzania były super.
Kolejną był wodospad Hengifoss, na drodze 931 do Klausturkaffi. Z parkingu trzeba było dojść ok. 1,5 godz pod dosyć stromą górę, ale widoki były urzekające. Był to chyba najładniejszy z dotychczas tutaj oglądanych przez nas wodospadów.
Klausturkafii to była restauracja polecana w wielu relacjach, gdzie za przystępną cenę, jak na Islandię (35 Euro/osobę) można zjeść różne tutejsze dania. Ograniczeniem jest tylko pojemność żołądka :).
Zaczęło się od zup (z owoców morza i grzybowa), dania drugie (renifer, jagnięcina, dorsz, kurczak), pasztety, sałatki, chleb i ciasta tutejsze, kawa, owoce. Wszystko było bardzo dobre więc trochę poszaleliśmy :). Szkoda, że nie można się najeść na zapas :)))
Po drodze spotkaliśmy też sporo różnej zwierzyny. Przede wszystkim – renifery (tym razem żywe :)), konie islandzkie, dzikie gęsi i kaczki.
Nie naniesiony na mapę, przy drodze nr 1, na mapę był kolejny ciekawy wodospad.
W końcu odbiliśmy od drogi nr 1 w szutrową drogę 864 i dojechaliśmy do wodospadu Dettifoss. Jest on podobno największy w Europie pod względem ilości spadającej wody. Czuć ten ogrom :).
Następny wodospad, na tej samej rzece – Hafragilsfoss, jest już dużo mniejszy.
Tutaj złapał nas mocny, 5 minutowy deszcz, po którym wyszła jak zwykle piękna podwójna tęcza.