Po śniadaniu pojechaliśmy na południe, tym razem zachodnią stroną rzeki Jokulsa …. (coś tam :) ), na której były oglądane wczoraj wodospady.
Droga była o wiele gorsza, nie dość że tak jak wczorajsza – szutrowa, to jeszcze wąska i lekko wyboista. Tak jakbyśmy jechali po polnej drodze.
Podjechaliśmy ponownie pod wodospad Dettifoss, tym razem z drugiej strony. Prezentował się bardziej okazale. Poszliśmy później do trzeciego wodospadu, położonego powyżej tych dwóch, o nazwie Selfoss. Był bardzo ładny – półkolisty i też pokaźny.
Następnym punktem dnia były okolice wygasłego wulkanu Krafla. Zbudowano tu elektrownię geotermalną. Powyżej elektrowni były dwa jeziorka. Większe, w kraterze wulkanu,było bardzo ładne, niebieskiej barwie.
Nieopodal jest duże pole geotermalne. Można je zwiedzać w większości po specjalne zrobionych (dla bezpieczeństwa) kładkach. Największe wrażenie robiły dymiące pokłady czarnej lawy.
Następne pole geotermalne Hverir było przy drodze nr 1. Było tam sporo dymiących i syczących kominków i bulgocących otworów w ziemi.
Pod koniec dnia objechaliśmy jezioro Myvatn. Ładne widoki na jezioro i dużą ilość wysepek, ale spodziewaliśmy się większej ilości ptactwa.