Wstaliśmy o "nieludzkiej" porze o 5.00 tutejszego czasu, czyli 22.00 polskiego. Sprawnie dojechaliśmy na lotnisko i jeszcze sprawniej, liniami Cebu Pacyfik, dolecieliśmy do Manili. Tutaj musieliśmy zmienić terminal na T2. Jest to terminal tylko dla Philippines Airlines - ich narodowego przewoźnika. Nie muszę dodawać, że każdy z czterech terminali jest jak nasze 2-3 Okęcia. Oczywiście darmowy internet nie jest niczym niezwykłym, ani tu, ani w Hong Kongu. Między terminalami kursują autobusy, więc zobaczyliśmy trochę Manili.Wreszcie jest tak ciepło jak miało być - 29 st.C. + słońce, ale na horyzoncie są burzowe chmury. O 16.00 wylatujemy do Puerto Princesa. To tylko 1,5 godz. lotu.