Ostatnie dwa dni w Dubaju, a tym samym ostatnie dni naszej podróży spędziliśmy na luzie.
Przeszliśmy wzdłuż nabrzeża Dubaj Canal gdzie odbywał się ciekawy spektakl - załadunek niewielkich statków różnorakim towarem.
Statki były drewniane, trochę zniszczone, ale widać było, że kiedyś były bardzo ładne.
Załadunek był jak za dawnych lat, trochę dźwigiem, trochę ręcznie.
Towary jednak bardzo współczesne - między innymi - telewizory LCD (nawet 75 cali!!! ), klimatyzatory, lodówki, pralki itp.
Wydawałoby się, że takie miasto ma port z setkami dźwigów, tysiącami kontenerów, a tu taki "folklor" :).
Po południu poszliśmy na przedstawienie La Pere by Dragon, które było bardzo ciekawe. Odbywało się ono w bardzo ładnej i ciekawa i jednocześnie bardzo dużej sali widowiskowej.
Piękna muzyka, gra świateł, akrobacje na najwyższym poziomie i bardzo ciekawe efekty specjalne. Na środku sceny był okrągły basen z wodą wokół którego toczy się całe przedstawienie. Zagadkowe było to, że artyści wskakiwali do basenu i znikali w nim :).
Cała scena często pokryta jest wodą za sprawą wodospadów spadających z poziomu 3 piętra.
Niesamowite wrażenie robiło pięciu motocyklistów jeżdżących jednocześnie w stalowej kuli o średnicy max. 4 m.
Jeżeli ktoś będzie w Dubaju to polecamy serdecznie. Bilety nie są tanie, ale zdecydowanie warto.
Ostatniego dnia pojechaliśmy na plażę Jumeira Beach, obok hotelu w kształcie żagla - Burj Al Arab.
Plaża szeroka, zadbana z prysznicami, przebieralniami i ratownikami. Niestety widok na Burj Al Arab jest już częściowo przesłonięty przez inny, aktualnie budowany, ogromny hotel.
Nie przeszkadza to oczywiście w kąpieli w ciepłym morzu, szczególnie mając z tyłu głowy zimową aurę w Polsce :).