Z San Blas wróciliśmy do Panama City i rano pojechaliśmy na dworzec Albrook, żeby złapać autobus do David.
Pierwsza skucha – nie było już biletów na godz. 9.00. Kupiliśmy więc na 10.00 i poszliśmy na kawkę.
Przyszliśmy 20 min przed odjazdem autobusu i zobaczyliśmy tylko jego tył. Już odjechał:(.
Druga skucha :).
O dziwo bez problemu przepisaliśmy w kasie bilety na 11.10. Widocznie jest to norma.
Okazało się, że żeby wyjść na peron to trzeba mieć specjalną kartę.
Po sporej walce kupiliśmy ją w automacie, doładowaliśmy i wyszliśmy na peron godzinę przed odjazdem autobusu (żeby się nie spóźnić!!!).
To był dobry ruch bo odjechaliśmy 30 minut przed czasem:).
Takie jest tu poczucie czasu:).
Droga była bardzo dobra. Cały czas dwa pasy w każdą stronę. Jazda trwała ok. 8 godzin.
David jako miasto to mały koszmar.
Z dworca autobusowego pojechaliśmy taksówką na lotnisko :), żeby wypożyczyć samochód.
Podczas szukania w internecie wypożyczalni okazało się, że na lotnisku jest 5 razy taniej niż w mieście.
Po odebraniu samochodu, już bez przeszkód dojechaliśmy do naszego zakwaterowania, kilka kilometrów na południe od David.