Pobyt w Sesriem był jak „deja vu” z pobytu przed 15 lat.
Nocowaliśmy na tym samym campingu, niemal pod tym samym drzewem, weszliśmy na Diunę 45 i dojechaliśmy do Doliny Śmierci.
Tylko wschód słońca oglądaliśmy z Diuny Elim, ale to zrobiliśmy celowo – żeby być w tym momencie sami, a nie w tłumie turystów.
Cała dolina to piękne widoki i jest to niezaprzeczalnie magiczne miejsce.
Po powrocie na camping – szybkie śniadanie, kąpiel i w drogę w kierunku Luderitz.
Widoki po drodze też były piękne. Różnokolorowa pustynie i ciekawe formacje skalne.
Lekko zboczywszy z kierunku zobaczyliśmy europejski, barokowy zamek Duwisib, który wybudował sobie niemiecki baron von Wolf (a jakże!!) w środku pustyni.
Większość materiałów sprowadził z Niemiec, Danii, Włoszech. Taką mieli fantazję kiedyś ludzie :).
Na nocleg stanęliśmy, po dojechaniu wreszcie do asfaltowej drogi, w Aus.
Po wyjściu z samochodu doznaliśmy szoku termicznego.
W Sesriem było ponad 30 stopni, a tutaj max. 15 stopni i silny wiatr.