Dzień zaczęliśmy od kąpieli w darmowym ciepłym basenie, znajdującym się obok naszego noclegu.
Po drodze spotkaliśmy kilka takich miejsc.
Jadąc z Fiordów Zachodnich na Półwysep Snaefellsnes można skorzystać z promu do Stykkis-Holmur. Kosztuje on jednak sporo, więc, mając czas, zdecydowaliśmy się pojechać dookoła fiordu.
Było oczywiście sporo widoków, bo pogoda nam dosyć sprzyjała.
Miasteczko Stykkis-Holmur zrobiło na nas bardzo dobre wrażenie. Bardzo ładne położenie. Naturalny port osłonięty wielką skałą. Zadbane domki i futurystyczny kościół.
Niedaleko od miasta jest w Bjarnarhofn Muzeum Rekina.
Reklamują się, że można poznać sposób przetwarzania rekina grenlandzkiego i skosztować jego mięsa. Cała atrakcja jest w tym, że świeże jego mięso jest silnie trujące. Dopiero przez specjalną obróbkę i suszenie nadaje się do spożycia. Nadal jednak silnie czuć zapach amoniaku.
Muzeum jest takie sobie - „mydło i powidło” od starego ciągnika przez stare maszyny do pisania i szycia do wypchanych ptaków i lisów polarnych.
Jest trochę eksponatów związanych z rekinem grenlandzkim, ale ginie to w natłoku innych eksponatów. Pokazywany jest krótki filmik o przetwarzaniu złapanych, obecnie, tylko przypadkowo osobników.
Jest też degustacja, która jest opisywana jako ekstremalne przeżycie. Faktycznie jest bardzo wyczuwalny zapach amoniaku, ale da się przeżyć.
Można też obejrzeć suszarnię na świeżym powietrzu gdzie suszy się wstępnie przetworzone kawałki mięsa.