Dzień zaczęliśmy oczywiście od oglądania wodospadu :).
Tym razem był to Godafoss.
Jest bardzo widowiskowy długo spacerowaliśmy wokół jego brzegów: nad, przed i z lewej i prawej jego strony. Jest tam tez dużo profesjonalnych fotografów którzy z rozstawionym sprzętem czekają na wymarzoną chwilę super zdjęcia.
Podziwialiśmy ich bo było mgliście i wyjątkowo zimno (ok. 2 st). Nam się przydały czapki, rękawiczki i gorąca herbata z termosu.
Rozpogodziło się po jakiejś godzinie i do końca dnia mieliśmy piękną, słoneczną pogodę.
Następnie pojechaliśmy do największego miasta północnej Islandii – Akureyri. Faktycznie jak na tutejsze warunki spore miasto. Zwiedziliśmy ładną katedrę, przespacerowaliśmy się deptakiem i obowiązkowo zjedliśmy, podobno, najlepsze lody na Islandii. Szału nie było :).
Następnie objechaliśmy półwysep Vatnsnes. Mieliśmy w planie obejrzenie ciekawą skałę przy klifowym brzegu fiordu. Skała ładna.
Mieliśmy „szczęście” oglądać skałę i podziwiać wdzięki modelki która właśnie pozowała nago do zdjęć.
Kolejna atrakcja półwyspu to poza oczywiście wspaniałymi widokami, foczki . Było ich dosłownie kilka kąpały się w morzu i niestety nie wyszły na ląd żeby nam się pokazać.
Droga do hotelu była cały czas piękna widokowo.