Melaka

Dwa ostatnie dni przed wylotem spędziliśmy w Melace, historycznym mieście, wpisanym na listę Unesco. Jest ono ok. 150 km na południe od Kuala Lumpur.
Dojechaliśmy tam z Kuala Lumpur, autobusem, w ciągu dwóch godzin.
Jedną z większych atrakcji miasta jest spora i nieźle zachowana chińska dzielnica.
Oczywiście w związku z chińskim Nowym Rokiem, a dodatkowo weekendem, ceny noclegów wystrzeliły w górę, a dostępność była b. mała. Ale jakoś daliśmy radę znaleźć pokoje w dwóch hotelach na poszczególne noce.
Wieczorem na jednej z ulic (Jonker St.) rozkładał się nocny targ ze straganami, sklepami, barami itp. Było barwnie i bardzo tłoczno.
Wszędzie widać tłumy „skośnych” - chyba chińczyków.
Na końcu ulicy była spora scena i tam było, ulubione przez Chińczyków, kareoke.
Na ulicach i w sklepach można było spotkać tańczące smoki. W przebraniu jest dwóch mężczyzn, z których jeden podtrzymuje głowę, a drugi „zadek”. Tańczą w rytm bębnów. Nieraz w akrobatyczny sposób, np. na stalowych kołkach, co wymaga niesamowitej koordynacji. Niekiedy ten od głowy wskakuje temu od „zadka” na ramiona tak jakby smok stawał na tylnych łapach. Przedstawienie trwa dosyć długo, tak że wychodzą oni z przebrania zupełnie mokrzy..
Wieczorem poszliśmy jeszcze pochodzić nad rzeką. Ciekawostką były rowerowe riksze, kiczowato ozdobione z głośną muzyką. Tubylcy masowo z nich korzystali.
Na drugi dzień zwiedziliśmy miejsca „must see” w Melace.
Po pierwsze wjechaliśmy obrotową platformą na wysoką, stalową wieżę i obejrzeliśmy panoramę miasta z góry.
Następnie przeszliśmy przez resztki portugalskiego fortu, w postaci bramy Porta de Santiago. Są to nędzne resztki fortu, resztę zburzyli Holendrzy po zdobyciu Melaki.
Obejrzeliśmy, na wzgórzu, ruiny kościoła St Paul's. Zostały z niego tylko ściany. Wewnątrz jest miejsce chronione stalową klatką, gdzie były złożone tymczasowo zwłoki Świętego Xawerego, przed pogrzebem na Goa w Indiach.
Po drodze zobaczyliśmy Town Square z ratuszem (Stadthuys) i wieżą zegarową.
Odbyliśmy także obowiązkową przejażdżka po rzece Sangel Melaka. Okazała się ona długa i dosyć ciekawa. Można zobaczyć podczas niej inne dzielnice Melaki. Jest to dosyć czyste i ładne miasto.
Rozczarowało nas tutejsze jedzenie. W pierwszy dzień poszliśmy na polecane rybne kulki i rybne pierożki. Były tłuste i niesmaczne. Patrząc na inne restauracyjki widać że króluje tutaj tłusta chińszczyzna.
Szczęśliwie namierzyliśmy niedaleko tajską restaurację – i od razu inny świat. Smacznie i dobre :).

Tak kończy sie nasza podróż do Malezji i Tajlandii. Jutro jedziemy autobusem z powrotem do Kuala Lumpur i tuż przed północą mamy samolot powrotny do Europy.
Główny nasz cel podróży - Tajlandia spełniła nasze wszelkie oczekiwania co do plaż, zabytków a także co do dobrego, ostrego:), jedzenia..
Zmęczyły nas trochę wysokie temperatury i nie ukrywamy, że tęsknimy już trochę, może to dziwne i z pewnością szybko nam przejdzie, za chłodkiem w kraju :).

Dziękujemy wszystkim za wizyty na naszym blogu, komentarze i duchowe "współpodróżowanie".

Zdjęcia (23)

Komentarze (2)