Po takiej podróży zrobiliśmy sobie dwa dni relaksowe :).
Późne śniadanka.
Kąpiel w basenie.
Opalanie się. Pogoda super – ciepło, ale nie b. upalnie.
Zwiedzanie „miasta”.
Ao Nang to takie nasze, kilka razy większe, Mielno. Setki hoteli, większych i mniejszych, restauracyjek, sklepów i oczywiście plaża, a właściwie dwie, rozdzielone wielką skałą.
Jest to dobra baza wypadowa na wycieczki na pobliskie wyspy.
Chcemy wybrać się na dwie wycieczki:
- 4 wyspy,
- i Hong Island.
Pospacerowaliśmy po plaży.
Znaleźliśmy miejsce na dalsze noclegi, bo nasz hotel nie miał wolnych miejsc.
Wypłaciliśmy kasę.
Zorientowaliśmy się w cenach wycieczek.
Nawiązaliśmy kontakt z Polakiem tu mieszkającymi organizującym wycieczki.
I na koniec dnia jedliśmy obiadek u „muzułmanek”.
Jest to miejsce gdzie rozkładają się kramy z jedzeniem na skuterach. Przygotowują tam jedzenie faktycznie muzułmanki.
Nasz Sanepid dostałby oczywiście szału :) gdyby zobaczył w jakich warunkach one to robią. Ale smaki super i zawsze sporo ludzi w kolejce.
Po powrocie do hotelu - oczywiście basen, piwko i relaks.