Z El Calafate w 3 godziny dolecieliśmy bez problemu do „Boskiego Buenos”.
Miasto już z samolotu robi duże wrażenie. Proste ulice, krzyżujące się pod kątem prostym. Lotnisko krajowe usytuowane jest niedaleko centrum, więc podczas lądowania widać doskonale wieżowce i centrum miasta. W mieście jest wiele pięknych, monumentalnych budynków. Architektura i ozdobne fasady niektórych z nich są niesamowicie wyszukane. Widać, że miasto miało swój okres prosperity w XIX w. Teraz mieliśmy wrażenie, że mieszkańcy tylko psują to co było kiedyś b. eleganckie. Rozryte chodniki pierwotnie wyłożone mozaiką, dobudowane jakieś nowe szkaradziejstwa do starych budowli itp. Ale to co jeszcze jest sprawia, że Buenos jest jak do tej pory najładniejszym miastem jakie widzieliśmy w Am. Południowej.
Spędziliśmy tu dwa pełne dni.
Pierwszy dzień zaczęliśmy od dostania się metrem na dworzec autobusowy Retiro. Dworzec olbrzymi, czteropiętrowy. Firm sprzedających bilety ponad 200. Po 1,5-godzinnej „walce” byliśmy posiadaczami biletów do Florianapolis w Brazylii.
Z dworca pojechaliśmy autobusem miejskim do dzielnicy Recoleta. Tam można podziwiać Floralis Generica – wielką ruchomą rzeźbę (?) przedstawiającą kwiat. Rano hydraulika (jak jest sprawna) otwiera kwiat, a wieczorem go zamyka. W dzielnicy Recoleta jest też słynny cmentarz, gdzie jest pochowana w grobowcu rodziny Duarte – słynna Evita. Cmentarz robi duże wrażenie przez monumentalne grobowce. Później po drodze mieliśmy Obelisco – 67 m obelisk na podobieństwo tego w Washingtonie i Teatro Colon – teatr mogący pomieścić 3500 widzów.
Wieczorem poszliśmy na Tango Show. Jest to mus w Buenos. Udało nam się kupić bilety do kultowej Cafe Tortoni, przy Akademii Tanga. Wnętrze kawiarni nie zmieniło się od 150 lat. Show trwał godzinę i był bardzo atrakcyjny.
Już wchodząc do Cafe Tortoni widzieliśmy, że na pobliskiej (zamkniętej) ulicy ustawiają duże sceny z nagłośnieniem. Po wyjściu z naszego show, mieliśmy dalszy ciąg pokazów tanga – tym razem bezpłatnie. Na scenach były występy profesjonalistów i amatorów (chyba) po kursach w szkołach tanga. Poziom był różny, ale niesamowite było patrzeć na osoby (niektóre w wieku naszych rodziców) które bez jakiegokolwiek skrępowania wychodziły na scenę. Po jakimś czasie na ulicy wokół scen zaczęły tańczyć dziesiątki par. My też popróbowaliśmy :))). Chodziliśmy od sceny do sceny do późna w nocy.
Na drugi dzień najpierw poszliśmy zobaczyć m. in. Pałac Kongresu (tylko z zewnątrz) na Placu Kongresowym i Pałac Prezydencki na Plaza de Mayo. W Pałacu Prezydenckim udało nam się załapać na wycieczkę po wnętrzu i zobaczyliśmy oficjalne sale i gabinet obecnej Pani Prezydent. Stanęliśmy też na słynnym, znanym też z filmu "Evita" balkonie skąd wygłaszane były wszystkie ważne przemówienia.
Później, po odpoczynku, pojechaliśmy do dzielnicy Boca – to taka tutejsza warszawska Praga. Jest parę restauracji gdzie też tańczą tango, trochę sklepów i morze ruder i sporo nieciekawych typów. Domy pomalowane są kolorowo i to nadaje trochę charakteru. Turyści w większości przywożeni są autobusami na tą jedną uliczkę – El Caminito i odwożeni z powrotem do miasta. My przespacerowaliśmy się, idąc do sąsiedniej dzielnicy San Telmo – w stronę centrum, po innych „urokliwych” ulicach Boci. Odetchnęliśmy jak doszliśmy do San Telmo :).
San Telmo jest dzielnicą artystów. Na głównym placu – Plaza Dorego mogliśmy podziwiać znowu pokazy tanga. Poza tym tysiące straganów „ze wszystkim” i uliczne zespoły. Fajny koloryt luźniejszej dzielnicy.
Wiwat AZS :))))