Rano się okazało, że Mateusz całą noc mocno gorączkował i zwracał i nie nadaje się na zwiedzanie. Trudno, pojechaliśmy sami. W Panaji zwiedziliśmy stary kościół Matki Boskiej Niepokalanej, gdzie żeglarze portugalscy dziękowali za szczęśliwą podróż z Lizbony, oraz starą dzielnicę miasta (Fontainhas) z czasów panowania Portugalczyków. Dużo ładnych architektonicznie domków, niestety w różnym stanie. Zjedliśmy tam śniadanie w klimatycznej knajpce polecanej w przewodniku (Veinte).
Później pojechaliśmy do Old Goa. Nie jest to miasto, ale skupisko starych kościołów i bazylik. Akurat było święto – rocznica śmierci patrona Goi – Świętego Franciszka Ksawerego. Jego ciało, a umarł w 1552, nie uległo rozkładowi i po uznaniu to za cud, jego z kolei uznano za świętego. Wystawia się ciało jego na widok publiczny co 10 lat – następny raz w 2014r.
Wokół kościołów i w samych kościołach odbywał się wielki piknik. Ludzie leżeli na czym się dało i jedli przywiezione ze sobą jedzenie. Przed bazyliką gdzie spoczywają prochy świętego – olbrzymia kolejka do zobaczenia grobu oraz wielki namiot z krzesłami gdzie odbywały się msze. Twardo zwiedziliśmy wszystkie najważniejsze kościoły. Upał był niemożebny. Na ulicach przed kościołami – wielka ilość straganów sprzedających prawie wszystko – jedzenie, słodkości, napoje, ubrania, woskowe części ludzkiego ciała, piwo, wódkę!!! itp., itd.
O 15 skończyliśmy. Mózgi nam się prawie zagotowały od gorąca. Kierowca proponował jeszcze wizytę w „Spice garden”, ale daliśmy odpór i wróciliśmy prosto do Agondy. W ośrodku okazało się, że Mateusz poczuł się na tyle źle, że pojechali do szpitala i nie wrócili do nocy. Kąpiel w oceanie szybko przywróciła nam siły. Na kolację mieliśmy do wyboru dwa rekiny większy i mniejszy. Wybraliśmy mniejszego i przyrządzony na ruszcie b. nam smakował.