Niespodziewanie rano jest piękna pogoda i wspaniałe widoki na góry. Pięknie się żegnają z nami. Jest w końcu ciepło. Nie spieszymy się. Mamy do przejścia tylko 4 godziny dość łatwej trasy do szosy gdzie chcemy złapać transport do Pokhary. Idziemy przez b. ładne tereny. Dużo tarasów ryżowych. Trwają żniwa. Bogatszy region. O 15.00 docieramy do Birethani. Tam pożegnalne (z górami) piwko nad strumieniem, który towarzyszył nam przez ostatnie 10 dni. Przekraczanie jego i jego dopływów dało nam bardzo w d..... Po piwku ładujemy się do małego samochodu. Kierowca jego dokonywał cudów na bezdrożu, przejechał rzekę w bród, wyprzedzał ciężarówki pod górę, ale w końcu dowiózł nas cało do Pokhary. Po szybkim prysznicu poszliśmy na boską ucztę - pierożki mo-mo i zimne piwo. Później jeszcze drink w hotelu i spanko.