W nocy o 1.00 wstaję i totalna załamka. Mgła (czyli chmury) gęsta jak śmietana. Natomiast o 3.45 jak wstaliśmy - piękne rozgwieżdżone niebo. Wyruszamy o 4.00. Kompletna ciemność. Ból głowy znowu daje znać o sobie. W nocy spadł śnieg. Całe szczęście, że przed nami ktoś poszedł wcześniej i możemy iść po jego śladach. Po 1,5 godz. zaczyna się szarówka. Dochodzimy o 6.00. Jesteśmy na wysokości 4.200 m npm!!! Widoki są, ale chmury przesłaniają, raz z jednej, raz z drugiej strony. Widać jednak ten ogrom otaczających szczytów. Po godzinie zaczynamy schodzenie do MBC. Tam jemy coś ciepłego i zaczynamy schodzenie w dół. Tempo narzucamy spore i o godz. 16.00 dochodzimy do Dobhan na wysokości 2520 m, czyli zeszliśmy 1600 m. Tu zatrzymujemy się na nocleg.