Wstaliśmy w miarę wypoczęci. Leniwe śniadanko i poszliśmy na wycieczkę krajoznawczą. Poszliśmy na Peace Stupa. Droga dosyć stroma i przez las. Zgubiliśmy się i oczywiście znalazł się przewodnik, który wyprowadził nas na dobrą drogę. Ze wzgórza gdzie znajduje się stupa piękne widoki na Pokharę i Phewa Tal. Później zeszliśmy do obozu uchodźców z Tybetu. Bardzo dobre jedzonko w tybetańskiej knajpce. Później oglądanie i w rezultacie kupowanie pięknych wisiorków, branzoletek i itp za grosze. Dużo zabawy z targowaniem. Blisko był też "Devil's Falls". Nadspodziewanie przyjemne miejsce ze spadającą rzeką, chowającą się w głębokim kanjonie. Ok. 15 dostaliśmy sms'a od Witka, że już dotarł do naszego hotelu. Tak, że jesteśmy już w komplecie. Dobre jedzonko w naszej knajpce (the best momo in town!!!). Wypożyczyliśmy śpiwory, zarezerwowaliśmy taxi na jutro ( bo musimy rano dojechać ok. 40 km do miejsca gdzie zaczyna się szlak na ABC) i mogliśmy rozpocząć "miły" wieczór w naszym hotelu. Wieczory są ciepłe i przyjemnie jest siedzieć na dworze.