Podróż z David do San Jose (Kostaryka) minęła nam bez żadnych sensacji.
Trwała ok. 8 godzin i w części prowadziła pacyficznym wybrzeżem Kostaryki. Ciekawe widoki i wygodny autobus.
Najgorsza część dnia i chyba całego wyjazdu, zaczęła się po dojeździe do San Jose.
Mieliśmy „zabukowany” hotel, więc wzięliśmy taksówkę za 8$ i pojechaliśmy (jak nam się zdawało) na miejsce.
Krążyliśmy po mieście ok. 3 godzin i nie mogliśmy znaleźć hotelu. Jest tutaj niesamowity bałagan w oznaczeniu ulic, a budynki nie mają numerów. Nr telefonu nie odpowiadał.
Po tym czasie wszyscy byliśmy wściekli i zmęczeni.
W końcu zdecydowaliśmy, że idziemy do innego hotelu. Tam się okazało, że obsługa zna gdzie jest nasz hotel (ok. 500m dalej).
Znaleźliśmy go, ale był głuchy ciemny i zamknięty.
Wróciliśmy do poprzedniego i zaczęła się "jazda" z taksówkarzem. Miała być policja itd., ale w końcu załatwiliśmy sprawę. Po tym wszystkim było nas stać tylko na jedzenie w pobliskiej knajpce i wino z kartonu:)).