Nasza trasa przez ostatnie dni wiodła przez Caprivi Strip.
Jest to dziwnie wyglądający wąski pasek terytorium należący do Namibii, pomiędzy Botswaną, a Angolą i Zambią.
Jest to owoc żądań Niemców ,władających na przełomie XIX i XX wieku dzisiejszą Namibią, aby mieć dostęp do rzeki Zambezi, a przez nią do Oceanu Indyjskiego.
Granicę Botswany i Namibii przekroczyliśmy bez problemu w Ngoma Bridge.
Około 2 km przed pierwszym dużym miastem w Namibii - Katima Mulilo znajduje się ośrodek misyjny prowadzony przez siostry z Polski.
Oczywiście wstąpiliśmy tam.
Jedna z sióstr (S. Lucyna) jest tam od początku, 27 lat.
Zrobiła ona, oczywiście z innymi siostrami i lokalną społecznością niesamowitą pracę.
Jest tam kościół, szkoła podstawowa, średnia, zabudowania mieszkalne, internat dla 300 uczniów i dom opieki nad dziećmi niepełnosprawnymi fundacji Cheschire.
Zostawiliśmy prezenty przywiezione z Polski, porozmawialiśmy i zostaliśmy poczęstowani domowym obiadem i własnej roboty ciastem :).
Przekraczanie granicy i wizyta u sióstr zabrały nam sporo czasu, tak że noclegu zaczęliśmy szukać po przejechaniu dalszych ok. 100 km.
Mieliśmy z tym trochę trudności.
Raz trafiliśmy, po przejechaniu 5 km przez busz, na nieczynny ośrodek (pomimo tablic reklamujących przy drodze).
Drugi camp był całkowicie zajęty.
Dopiero za trzecim razem, jak zjechaliśmy z głównej drogi ok. 20 km, był sukces.