Droga, przez Kuala Lumpur, z Lomboku do Singapuru zajęła nam cały dzień.
Dopiero ok. 21.00 byliśmy w hotelu – w tym samym co poprzednio. Jako, że był już wieczór i jest to dzielnica „czerwonych latarni” mogliśmy podziwiać „kwiat” singapurskich dziewczyn:).
Następnego dnia, po wymeldowaniu i zostawieniu dużych bagaży w magazynku hotelu ruszyliśmy na zwiedzanie miasta. Mieliśmy tylko 1 dzień, bo o 23.55 wylatywaliśmy do Frankfurtu.
Pierwszym punktem było Singapur Flyer – czyli diabelski młyn. Olbrzymie koło, podobno najwyższe na świecie, z przeszklonymi kapsułami, z których można podziwiać panoramę miasta i pobliskiego portu. Widoki niesamowite.
Przede wszystkim wzrok przykuwają, różnorodne architektonicznie,wieżowce i jeszcze ładniejsze budynki teatru Espalande, Art Science Muzeum i wieże w Gardens by the Bay usytuowane nad brzegiem rzeki. Przejażdżka trwała pół godziny i jest to wystarczający czas.
Następnie kupiliśmy bilety na autobusy turystyczne, który jeżdżą wyznaczoną trasą i można z nich wysiadać, a po zwiedzeniu interesującego obiektu lub miejsca, wsiąść do następnego.
I tak zwiedziliśmy:
- Espalante (teatr na zatoce),
- Katedrę Św. Andrzeja,
- oglądnęliśmy z dachu autobusu China Town (b. uporządkowane, niepodobne do tego Kuala Lumpur,
- Ogród Botaniczny – bardzo zadbany, z ładnym, wydzielonym, Orchid Garden,
- przeszliśmy najbardziej reprezentacyjną ulicą Singapuru – Orchard Road. Same wielkie sklepy (podobno jest tutaj 22 dużych centrów handlowych) i jeszcze sławniejsze marki.
Z odkrytego dachu autobusu zobaczyliśmy spory kawałek miasta. Jest to ładne, czyste, nowoczesne miasto z b. dobrym układem komunikacyjnym. Zabytków prawie nie ma, ale oczy cieszą widoki ciekawych wieżowców i budynków. Wydaje się, że architekci prześcigają się w ciekawych pomysłach.
Jest także bardzo bezpiecznie, nawet w dzielnicach takich jak China Town, Little India, czy w dosyć „rozrywkowej” dzielnicy gdzie był nasz hotel.
Na koniec wróciliśmy na parking pod Singapur Flyer i poszliśmy na drugą stronę rzeki do Art Science Muzeum, a przede wszystkim do Hotelu Bay Sands.
Mieliśmy nadzieję, że uda się nam wjechać na taras na dachu, skąd będziemy mogli podziwiać zachód słońca i później oświetlone wieżowce.
Faktycznie udało nam się wjechać do baru na dachu, Tanio nie było !!! :) Ale co tam :), widoki wynagrodziły wszystko.
Po widokach i zachodzie słońca – szybka jazda kolejką po bagaże do hotelu i , także kolejką, na lotnisko.
Singapurski Changi Airport słusznie wybrano najlepszym, azjatyckim, portem lotniczym w 2012 roku. Nowoczesne, przestrzenny, z wieloma udogodnieniami i atrakcjami dla podróżnych. Na szybko można wymienić – park motyli, kino, liczne ogrody, miejsca do wygodnego odpoczynku, oczywiście internet, możliwość prysznica ( z czego po całodziennym zwiedzaniu chętnie skorzystaliśmy), liczne telebimy z rozgrywkami sportowymi, pomieszczenia gier komputerowych i wiele innych.
Mieliśmy za mało czasu, żeby z większości skorzystać.
Około północy załadowano nas do dużej „konserwy” w postaci Airbusa A380 i wystartowaliśmy w 12,5 godzinną podróż do Frankfurtu. T
Dziękujemy bardzo wszystkim za podróżowanie z nami. Świadomość że ktoś czyta nasz blog i czasami komentuje, jak zawsze była dla nas bardzo ważna.
Do zobaczenia w kraju.