Rano wyjechaliśmy z hotelu z widokiem :) i pojechaliśmy do największej świątyni na Bali – Bekasih Temple. Zwana ona jest także, ze względu na znaczenie i rozmiar – Matką Świątyń. Położona jest ona na zboczu najwyższego wulkanu Bali – Mt. Agung (ponad 3000 m npm).. Daje to oczywiście dodatkowy urok temu miejscu. Świątynia jest rzeczywiście ogromna, bardziej powierzchniowo niż rozmiarami poszczególnych pawilonów. Składa się z 55 pomniejszych świątyń. Trzy największe poświęcone są Wisznu, Sziwie i Brahmie. Pooglądaliśmy świątynie w towarzystwie obowiązkowego „przewodnika”. Całość podobała nam się ze względu na ciekawą architekturę i oczywiście widoki.
W dalszej drodze na wybrzeże, przystanęliśmy w Królewskich Basenach w Tirtha Ganga. Bardzo ładne ogrody i baseny z różnymi rzeźbami, z których wylewa się woda. Fontanny i ścieżki przez baseny. Piękna roślinność. Miły przystanek w środku gorącego dnia :).
Po ogrodach pojechaliśmy do naszego miejsca docelowego – polecanej wioski Amed, na północnym wybrzeżu. Wioska wywarła na nas przygnębiające wrażenie. Całkiem w porządku miejsca graniczyły przez płot z totalnym „syfem” - z gnojem i świniami. W tym wszystkim mnóstwo hotelików, ośrodków nurkowych i restauracji. Trudno pojąć jak tak może być. Najlepiej było nie wychodzić z ośrodka gdzie mieliśmy, chyba najładniejszy, do tej pory, bungalow w ładnym ogrodzie i z widokiem na morze.
Ładna była też rafa, tuż przy plaży, z czego nie omieszkaliśmy skorzystać.