Singapur przywitał nas ciepełkiem (ok. 30 st). Z lotniska do miasta pojechaliśmy kolejką. Od stacji Ajuned do zarezerwowanego hotelu mieliśmy 10 min. pieszo. Po odświeżeniu poszliśmy coś zjeść do lokalnej knajpki. Pierwsze azjatyckie smaki :). Później zjedliśmy osławiony, „cuchnący”,owoc – durian. Z tym odorem to przesada, a rzeczywiście był smaczny.