Rano pojechaliśmy do Sao Vicente. Malutkie miasteczko – parę uliczek i ładny kościół. Przed miasteczkiem ładnie położona kapliczka między dwoma mostami.. Największą atrakcją miasteczka są groty, a właściwie tunele lawowe. Nie są one b. duże, ale przejście przez nie z przewodnikiem plus zwiedzanie muzeum wulkanicznego i oglądnięcie trójwymiarowego filmiku o erupcji wulkanu zajmuje godzinę. I chyba warto.
Później pojechaliśmy trochę powyżej - do wioski Ginjas gdzie zaczyna się Levada Faja do Rodrigues (PR 16). Okazała się ona najciekawsza z dotychczasowych. Nie długa – ok. 4 km w jedną stronę, ale dająca wiele wrażeń. Sporo miejsc z widokami na głęboką dolinę i Sao Vicente. Ścieżka poprowadzona na półce skalnej z ekspozycjami, cieknąca po skałach woda, wodospady i tunele. Jest ich trzy – dwa ok. 100 m, ale trzeci ma ok. 1 km. Jak się wchodzi do niego to wyjście widać jako maleńki jasny punkcik. Bez latarek nie ma możliwości. Tunel ma wysokość ok. 1,6 m więc idzie się w skłonie. Szerokość to szerokość lewady plus ok. 20 cm ścieżki. Z sufitu często woda się leje więc można się poczuć jak grotołaz lub górnik :). Po tunelu dochodzi się do początku lewady, przy wodospadzie. Przez liczne wodospady roślinność na trasie jest b. bujna i ciekawa. Koniec dnia w jednej z licznych restauracji nad brzegiem morza w Sao Vicente. Tym razem była espada grilowana :)