Dzisiaj tym razem zgodnie z planem wybraliśmy się na wschodni koniec wyspy, czyli półwysep Ponta de Sao Lourenco. Dojeżdża tam autobus 113 (kurs przedłużony do Baia d'Abra – 3,30 Euro). Po drodze zobaczyliśmy niezwykłą konstrukcję inżynierską. Jest to, oparte na ogromnych filarach betonowych, przedłużenie pasa startowego lotniska, na którym parę dni wcześniej lądowaliśmy. Droga na półwysep biegnie pod nim.
Z końcowego przystanku autobusu zaczyna się pieszy szlak na półwysep. Trasa nie jest trudna, tylko pod sam koniec jest dosyć strome podeście. Za to widoki są piękne i za każdym zakrętem inne. Stromo opadające klify, różnobarwne skały, ciemnoniebieski ocean stwarzają ucztę dla oczu. Najlepiej to widać na zdjęciach. Trasa kończy się punktem widokowym na dalsze wyspy z latarnia morską.
Powrotny autobus mieliśmy za 2, 4, 6 godzin. My przeszliśmy tę trasę w 4 godziny i jest to minimum czasu, żeby spokojnie przejść i mieć czas na podziwianie widoków. Jeśli chciałoby się skorzystać z uroków małej, kamienistej plaży to zajmie to dodatkowy czas.
Jadąc z Półwyspu zatrzymaliśmy się w małym miasteczku Machico. Była to dawna stolica wyspy. Pozostały w nim ładne, stare uliczki i kościoły. Największą atrakcją miasteczka jest unikalna, w skali Madery, plaża z normalnym piaskiem. Jest to sztuczna plaża z piaskiem przywiezionym z Afryki. Poleżeliśmy trochę na niej i pokąpaliśmy się a oceanie. Temperatura wody to cieplejszy Bałtyk. Co nas zdziwiło to bardzo duża ilość Rosjan. Po paru godzinach wróciliśmy do Funchal.