Lima jest olbrzymim miastem, ale niestety b. mało urodziwym Są oczywiście miejsca ładniejsze jak Plac de Armas czy Plac San Martin otoczone pięknymi kolonialnymi budynkami i kościołami, ale to niknie w morzu brzydkich budynków i zatłoczonych ulic. Jest też dzielnica biznesowa – Miraflores. Nowoczesne budynki- niestety nie grzeszące urodą. Ciekawostką jest to, że Lima leży nad brzegiem oceanu, ale ma znikomy do niego dostęp. Miasto oddziela od plaży wysoki klif i bardzo trudno jest znaleźć możliwość zejścia na dół.
Zabytków jest też niewiele. My wybraliśmy :
- Kościół i Klasztor Dominikanów – gdzie są pochowani: między innymi: Santa Rosa de Lima (pierwsza beatyfikowana kobieta na kontynencie amerykańskim) i San Martin de Porres (jeden z niewielu czarnoskórych świętych).
- Kościół i Klasztor Franciszkanów – z katakumbami gdzie było pochowanych ok. 70 tys. ludzi. Teraz ich kości są zgromadzone w otwartych boksach. Tak jakby ktoś je tam nawrzucał szuflą. Brrr... Taki sobie widok.
Kościoły ładne i zadbane. Klasztory prawie opuszczone. W każdym przebywa po kilkunastu zakonników. W przeszłości było po kilkuset.
Pospacerowaliśmy po deptakach i pooglądaliśmy budynki otaczające place.
Spróbowaliśmy tutejszego drinka - Pisco Sour - b. dobry. Nie odważyliśmy się spróbować tutejszego przysmaku - pieczonej świnki morskiej :(.
Poruszaliśmy się po mieście tylko pieszo lub taksówkami. Autobusy to czarna magia. Jazda taksówką do biznesowej dzielnicy Miraflores zajęła nam ok. godz. przez koszmarne korki.
Jest w Limie akcent polski. W budynku dawnego dworca kolejowego na tyłach Placu de Armas jest płaskorzeźba twarzy Polaka - Ernesta Malinowskiego. Twórcy kolei wysokogórskiej w Peru i fortyfikacji obronnych. Jest on uważany tutaj za bohatera narodowego.
Dziękujemy za gotowość udzielenia nam wiktu po powrocie. Czekamy na dalsze zgłoszenia :))).