Po śniadaniu pakujemy się do zamówionej taksówki i jedziemy załatwiać pozwolania na treking. Wczoraj i przedwczoraj było jakieś święto i urzędy nie pracowały, więc nie mogliśmy ich załatwić wcześniej jak mieliśmy w planie. Zaowocowało to oczywiście dużymi kolejkami i dopiero o 11.00 wyjechaliśmy z Pokhary, aby dotrzeć do wioski Kande (ok. 30 km) - początku naszego trekingu. O godz. 12.00 nastąpiła ta wielce oczekiwana chwila - plecaki na grzbiety i w górę. Od razu strome podejście kamiennymi schodami z 1700 m na 2060 m. Na górze uznaliśmy, że zasłużyliśmy na posiłek i zjedliśmy najgorszy Dhal Bat (podstawowe danie w Nepalu) chyba w całych Himalajach. Dopiero później wiedzieliśmy jak on ma wyglądać. Dalej przechodzimy przez piękne ogrody rododendronów - niestety o tej porze roku bez kwiatów. Ok. 16 dochodzimy do wioski Bhichok-Pitam i decydujemy się zostać tam na nocleg. Warunki spartańskie. Kąpiel w wodzie z wiadra. Dobrze że jest osobny "dinning room" z piecem na drewno to można tam zjeść i ogrzać się bo wieczorem zrobiło się chłodno.