Dzisiaj postanowiliśmy zmierzyć się z najciekawszym, podobno, szlakiem przez Riberie de Torre.
Jak zwykle podjechaliśmy aluguerem z tym samym kierowcą do wioski przed wulkanem- Agua das Caldeiras.
Wybieramy schodzenie do dolin bo jest to mniej męczące (oprócz kolan), a także, co ważniejsze, mamy słońce za plecami, a widoki z przodu:))).
Stąd po krótkim podejściu przez sosnowy las dotarliśmy do punktu początkowego zejścia do doliny.
To co zobaczyliśmy przerosło nasze wyobrażenia.
Widok jak zwykle jak z samolotu na żyzną, zieloną dolinę daleko dole.
Do zejścia mieliśmy ok. 1200 m. Trzy czwarte po pionowej ścianie po ścieżce rzadko odgrodzonej murkiem od przepaści. Trochę sytuację ratowały rzadkie drzewa i agawy, które dawały trochę poczucia pewności.
Po drodze mijaliśmy poletka uprawne w nieprawdopodobnych miejscach.
Schodziliśmy ok. 4 godzin w końcowej części przez wioski i bujne uprawy bananów, kawy i innych roślin.
Po dojściu do drogi asfaltowej w wiosce Chu Chu złapaliśmy transport do Ribeiry Grande bo nie mieliśmy sił iść pozostałe 6 km.
Po dotarciu do naszego miasteczka musieliśmy wypić po szklaneczce grogu za "szczęśliwe ocalenie".