Wulkan Poas

Czuliśmy spory niedosyt, że nie mogliśmy obejrzeć wulkanu Poas i sąsiadującej pięknej laguny, więc postanowiliśmy wrócić tam i spróbować jeszcze raz.
Kupiliśmy jeszcze raz bilety w internecie i o 7.00 rano zameldowaliśmy się pod bramą parku.
Tym razem wpuszczono nas bez problemu.
Otoczka wejścia na wulkan podbija wrażenie niesamowitego niebezpieczeństwa :).
Tablice ostrzegawcze, karetka na sygnale, siostry z czerwonego krzyża, schrony w razie wybuchu, szkolenie jak się zachować w razie niebezpieczeństwa, kaski, zwarta grupa itd.
Mieliśmy wrażenie, że uczestniczymy w niezwykłym wydarzeniu.
W końcu doszliśmy do krateru!!!
Nie powiem – widok ładny.
Trochę wydobywającej się pary, ładne widoki na otaczającą dolinę.
Ale Kostarykańczycy nie byli by sobą gdyby czegoś nie wywinęli. Oczywiście zamknęli trasę do laguny. Czyli połowa atrakcji z głowy!!
Ale kasę za bilet to oczywiście biorą pełną.
W związku ze skróconym zwiedzaniem wulkanu, postanowiliśmy oddać wcześniej samochód i jeszcze tego samego dnia pojechać na wybrzeże karaibskie, do Puerto Viejo.

Zdjęcia (8)

Komentarze (0)