Ostatnim etapem naszej podróży było Kutaisi, skąd mamy samolot powrotny tym razem do Berlina.
Okazuje się, że jest to ważne miasto w Gruzji, m.in. siedziba parlamentu.
Jest to spore miasto z interesującym centrum. Sporo parków, fontann, pomników i w miarę odnowiona „stara dzielnica”.
Żeby zobaczyć okolice wynajęliśmy na jeden dzień samochód.
Na pierwszy ogień poszła Katedra Bagriati, leżąca lekko na obrzeżach miasta. Katedra była w kompletnej ruinie i była odbudowywana przez prawie 90 lat. Można zobaczyć stare elementy wkomponowane w nową konstrukcję.
Następnie podjechaliśmy pod budynek Parlamentu. Zwiedzać go można tylko za specjalnymi przepustkami.
Bardzo ciekawa jest bryła budynku. Zszokowało nas bardzo zaniedbane otoczenie. Niepokoszone trawniki, pusta fontanna, pordzewiałe stalowe ławki i rozryte chodniki.
Później pojechaliśmy do Jaskini Prometeusza, ok. 20 km od Kutaisi.
Odkryta w latach 80-tych. Jest tam kompleks ok. 25 km jaskiń. Udostępnione do zwiedzania jest 1400 m.
Jest to podobno miejsce gdzie mityczny Prometeusz , za wykradzenie ognia, był przykuty do skały a ptak wydziobywał mu wątrobę (brrr).
Początek taki sobie, ale później zrobiliśmy wielkie oczy. Ogromne komnaty w wielkimi stalaktytami i stalagmitami. Podświetlenie jest trochę kiczowate, ale jest co oglądać. Jak jest wyższy poziom wody to można jeszcze popłynąć łódkami po podziemnej rzece.
Na koniec dnia pojechaliśmy do Kanionu Okatse.
Jest to nowa atrakcja dla ludzi bez lęku wysokości. Po przejściu od Visitors Center przez ok. 2 kilometrowy park (lasek) dochodzi się do głównej atrakcji – przejścia po platformie zawieszonej na wspornikach i linach ok. 100 m nad dnem kanionu. Wrażenie niesamowite. Ostatnim akcentem jest wejście na 50 m platformę usytuowaną prostopadle do zbocza. Na platformie jest strażnik, który pilnuje chyba żeby komuś nie przyszło do głowy coś głupiego.
Powrót do Kutaisi bez problemu wśród stad krów powracających z pastwisk.