W Mestii spędziliśmy dwa pełne dni.
Jest to dosyć ładne miasteczko, ze niezłą infrastrukturą turystyczną. Stąd można zacząć sporo tras trekingowych po Kaukazie jedno i wielodniowych. Miasto wydaje się być otoczone ośnieżonymi szczytami, najwyższe mają ponad 4 tys. metrów npm.
Charakterystycznym widokiem swanetyjskich wsi i miasteczek są wieże obronne. Były one budowane przy każdym gospodarstwie i służyły jako schronienie w razie zatargów sąsiedzkich lub większych awantur wojennych.
Zrobiliśmy dwie nieduże traski trekingowe.
Pierwszego dnia do wyciągu krzesełkowego Hatsvali. Jest to 9 km, ale dzięki uprzejmym Gruzinom, co zatrzymywali się i proponowali podwózkę, nie nachodziliśmy się :), ani w tę ani z powrotem.
Jest to miejsce narciarskie z jednym wyciągiem krzesełkowym i dwoma orczykami. Na górze restauracja z tarasem i pięknym widokiem na otaczające góry. Wypiliśmy tam kawkę trochę pokręciliśmy się po okolicy i zjechaliśmy na dół.
Wieczorem poszliśmy na winko do restauracji z gruzińską muzyką ludową.
Ośmiu chłopa grało, śpiewało i tańczyło. Było ok, ale jak to z muzyką ludową bywa - przy piątym utworze zastanawialiśmy się czy on już tego nie grali :))).
Drugiego dnia poszliśmy na traskę do Koruldi Lakes.
Jest to niby 8 km w jedna stronę, ale podejścia 1400 m !. Doszliśmy do punktu widokowego nad Mestią (3 km i 900 m podejścia praktycznie w pionie) i mieliśmy lekko dosyć. Poszliśmy jeszcze z kilometr napatrzyliśmy się na góry i zdecydowaliśmy schodzić.
Zejście dało nam też w kość :(.
Swanetia i Mestia widokowo jest chyba najpiękniejszym rejonem w Gruzji, szczególnie jak jest słoneczna pogoda i widoki :).