Pełni nadziei wstaliśmy rano. I cud się stał :). Słońce. Góry, lekko ośnieżone, pokazały się w całej okazałości, lekko tylko przysłonięte chmurkami.
Decyzja mogła być tylko jedna – jedziemy jeszcze raz samochodem na górę.
Widoki bajkowe na góry i na świątynię na tle gór. Zdjęć narobiliśmy mnóstwo, bo z każdej strony widok był jeszcze ładniejszy.
Zjechaliśmy na dół ok. 10 i ruszyliśmy w stronę Tbilisi.
Po drodze zwiedziliśmy jeszcze dawną stolice Gruzji – Mcchetę.
Są tam Monaster Samtawro i Katedra Sweti Cchoweli (Drzewo Życia) – mieście oraz Monaster Dżwari na wysokiej górze poza miastem. Pierwszą można było zobaczyć tylko z zewnątrz (bez wielkiego wrażenia), druga w środku odnowionego „starego miasta” robi duże wrażenie. Atrakcją Monasteru Dżwari jest przede wszystkim jego położenie z pięknym widokiem na miasto i rzekę.
Do Tbilisi dotarliśmy o czasie, żeby zdać samochód. Mamy nadzieję że nie poskarży się po jakich drogach musiał jeździć :).
Po zameldowaniu się w hotelu, poszliśmy na dokończenie zwiedzania miasta.
Pojechaliśmy metrem w pobliże Cerkwi Cminda Sameba (Święta Trójca). Od stacji metra do cerkwi idzie się starymi uliczkami ze sklepikami, warsztatami i barami. To już prawdziwe Tbilisi, nie turystyczne.
Cerkiew bardzo ładna z zewnątrz i zaskakująco nowoczesna wewnątrz.
Następnie wjechaliśmy kolejką gondolową do twierdzy Narikała (marne pozostałości) i pomnika Kartlis Deda (Matka Gruzji). Jest to pomnik gruzińskiej kobiety trzymającej w jednej ręce czaszę z winem (dla przyjaciół), a w drugiej miecz (dla nieprzyjaciół).
Atrakcją są ładne widoki na miasto.
Tbilisi jest miastem pozostawiającym dobre wrażenie. Sporo jest ciekawych miejsc i ładnej architektury, ale także dużo jest walących się domów.