Rano po lekkich zakupach ruszyliśmy w stronę skalnego miasta Wardzia.
Po drodze kupiliśmy różne owoce. Droga zajęła nam sporo czasu i na miejsce dojechaliśmy ok. 16.00.
Była ładna pogoda i można było się wczuć w atmosferę tego miejsca. Z przyjemnością i podziwem dla „budowniczych” spacerowaliśmy po balkonach i tunelach drążonych w skalnym zboczu góry. Chociaż, po trzęsieniu ziemi które przed laty zniszczyło podobno ok. 2/3 budowli, część która pozostała jest imponująca. Zwiedzanie zajęło nam ok. 2 godz.
Ok 18.00 ruszyliśmy w stronę granicy Armeńskiej. Droga do granicy okazała się tragiczna. Wielkie dziury, częściowy brak asfaltu. 30 km zajęło nam ok 2 godzin. Na granicy „kongo” z papierami (tak jak za starych czasów) zajęło nam następną godzinę. Na szczęście droga w Armenii do Guyri (gdzie mieliśmy nocleg) była ok. W Guyri nocowaliśmy w Domu Polskim, prowadzonym przez potomków Polaków z okresu carskiego.