Trzy noce spędziliśmy w urokliwym, piętrowym domku w Wilderness.
Jest to mała miejscowość z piękną plażą. Był to nasz punkt wypadowy do zwiedzania następnej części Garden Route.
Domek położony był na sporym wzniesieniu, w ładnym ogrodzie z miejscem na grilla. Widok mieliśmy jednocześnie na góry i ocean.
W okolicy Wilderness jest parę punktów widokowych na miasteczko i plaże. Przebiega tutaj widowiskowa trasa nieczynnej już niestety, po powodziach w 2006 r, zabytkowej kolejki z Knysny do George.
W pierwszy dzień pojechaliśmy do Oudtshoorn, w okolicach którego znajduje się wiele farm strusi.
Do końca I wojny światowej hodowla strusi dawała wspaniały dochód, przede wszystkim ze sprzedaży ich pięknych piór. Kilogram strusich piór był takiej samej wartości jak kilogram złota. Po I wojnie prosperity się skończyło i teraz z powrotem ta branża zaczyna odżywać, ale dochód przynosi strusie mięso, skóra, jaja i także pióra.
Wiele farm oferuje zwiedzanie, posiłki z mięsa strusia, a nawet jeżdżenie na strusiu :).
Oczywiście skorzystaliśmy z okazji żeby zobaczyć z bliska te miłe nieloty..
Wizyta zaczynała się od małego wykładu o historii hodowli, zwyczajach strusi, pokazu jaj i skóry.
Później był inkubator gdzie wylęgają się małe i przejście po wybiegach. Można było karmić strusie, dotykać i przytulać :).
Do przejażdżki nie zostałem dopuszczony ze względu na wagę – może być max. 75 kg.
Bardzo ciekawa wizyta, która zakończyliśmy, oczywiście, zjedzeniem różnych dań ze strusiny :).
Następnie pojechaliśmy do jaskiń Cango Caves. Piekne jaskinie z ogromnymi komnatami i wielkimi formacjami naciekowymi. Zwiedzanie zajmuje ok. godziny.
Na koniec dnia pojechaliśmy na przełęcz Swartberg Pass. Dostarczyło nam to sporych emocji. Droga była szutrowa, kreta i wąska. Przełęcz jest na wysokości ok.1600 m. Po drodze wspaniałe widoki jak z samolotu. Zjazd był równie emocjonujący :).