Chcąc uniknąć tłumów pojechaliśmy, z samego rana autobusem arabskim, do Betlejem.
Jest to tylko10 km od Jerozolimy, ale podróż zajęła ok. godziny (sporo przystanków i szczegółowa kontrola graniczna).
Tam po krótkim, ale intensywnym targowaniu wzięliśmy taksówkę, aby obwiózł nas po interesujących nas miejscach.
Kolejność była następująca:
- Bazylika Narodzenia Pańskiego – cała w rusztowaniach, ale Grota Narodzenia była dostępna. Tym razem mieliśmy szczęście i byliśmy jednymi z pierwszych. Można było się skupić i poczuć atmosferę tego miejsca.
- Grota Mleczna – kościół nad grotą, gdzie wg tradycji schroniła się Święta Rodzina w czasie rzezi niewiniątek i kiedy Maria karmiła piersią Dzieciątko, kropla mleka upadła na ziemię i cała grota zrobiła się biała,
- Shepard's Field (Pole Pasterzy) – kościół w miejscu gdzie anioł oznajmił pasterzom narodzenie Jezusa,
- Herodion – ruiny ufortyfikowanego pałacu Heroda Wielkiego usytuowanego na szczycie ściętej góry – piekne widoki na Pustynię Judzką i osiedla żydowskie :),
-Monaster Mar Saba – niezwykle położony, na stromym zboczu, w kanionie rzeki na pustyni Judzkiej. Niestety był zamknięty i można było podziwiać go z pobliskiej góry.
Po powrocie do Jerozolimy zrobiliśmy sobie wycieczkę po murach Starego miasta. Było trochę ciekawych widoków z góry na miasto.
Następnie poszliśmy na Górę Syjon (tuż za murami), gdzie znajduje się Kościół Zaśnięcia NMP (ładny z kryptą, gdzie jest drewniana rzeźba leżącej Marii).
Obok jest też Wieczernik, gdzie wg tradycji Jezus spożył ostatni posiłek z uczniami. Niestety był zamknięty. Podobno nie mamy czego żałować, bo dzisiaj jest to tylko pusta sala.
Następnie, na pożegnanie z miastem, był spacer po dzielnicy żydowskiej (widok na Ścianę Płaczu z góry) i chrześcijańskiej.