Wypłynęliśmy dosyć wcześnie, o 6.30. Na łódce było nas 7 osób, my, para Polaków z Warszawy i trójka Anglików plus trzech członków załogi.
Pierwszy przystanek był na naszym upragnionym Manta Point. I faktycznie można było zobaczyć wielkie manty pływające pod nami. My się trzymaliśmy lin i drabinek, a łódź krążyła nad nimi. Widzieliśmy w sumie ok. 7 sztuk. Piękny był widok jak majestatycznie płynęły nad dnem.
Następnie popłynęliśmy na wyspę Komodo. Spotkało nas małe rozczarowanie, bo słynne „smoki” z Komodo schowały się w gęstwinie przed upałem, tak że zobaczyliśmy tylko jednego schowanego w krzakach (był sporych rozmiarów) i te, które były w pobliżu domków Rangerów. Chodziliśmy po wyspie ok. 2 godz. Zmachaliśmy się okrutnie bo słońce nas nie oszczędzało. Zobaczyliśmy jeszcze sporo jeleni.
Po trekingu popłynęliśmy na Pink Beach z piękną rafą i faktycznie z piaskiem z odcieniem różowym, gdzie posnoorkowaliśmy ok. 40 min.
Ostatnim etapem i miejscem noclegu była wyspa z której wieczorem wylatywały tysiące nietoperzy. Odbywało się to na tle zachodzącego słońca. Patrzyliśmy na przedstawienie ponad godzinę.
A potem spanko na łodzi.