W Kuala Lumpur spędziliśmy dwa dni.
Jest to wystarczające, aby zobaczyć największe atrakcje miasta. Pogoda była tropikalna - rano ok, słońce, później parno i ok 13 godzinna ulewa, później ok, wieczorem znowu trochę padało.
Zaczęliśmy oczywiście od ikony miasta bliźniaczych wież – Petronas Towers. W pobliże dostaliśmy się kolejką Monorail.
Wieże robią duże wrażenie z bliska. Bardzo ładna architektura. U podnóża z jednej strony jest ładny park i fontanny. Podobno b. ładna jest świetlna iluminacja po zmroku. Na dolnych, 6 piętrach, piętrach wież jest oczywiście centrum handlowe ze wszystkimi topowymi markami.
Od wież przeszliśmy pieszo do wieży telewizyjnej – Menara KL. Jest to szósta pod względem wysokości budowla świata – 421 m. Oczywiście wjechaliśmy na platformę widokową na 276 metrze – 100 m wyżej niż pomost w Petronas Towers. Widok na całe KL – lekko mglisty, ze względu na padający deszcz. Po zjechaniu trafiliśmy na pokazy tańców ludowych. Tancerki i tancerze, barwnie ubrani, mieli jednakowo „powłóczyste” ruchy :).
Od wieży telewizyjnej pojechaliśmy taksówką do Chinatown. Za spory odcinek zapłaciliśmy 5 Ringgit-ów - co oznacza 5 PLN – b. tanio.
Chinatown to oczywiście handel, handel, handel i jedzenie, jedzenie, jedzenie. Szybko stamtąd uciekliśmy.
Po drodze trafiliśmy na świątynię hinduistyczną i tam przeczekaliśmy kolejną, krótką, ulewę obserwując składanie ofiar i modły.
Później przeszliśmy obok meczetu Masjid Jamek gdzie, oczywiście ( jako „niewiernych”), nas nie wpuszczono :(.
Drugi dzień zaczęliśmy od Merdeka Square (Plac Niepodległości). Dawne boisko do krykieta, teraz najważniejszy plac w mieście. Jest tam 100 m ( oczywiście najwyższy w świecie :) ) maszt z flagą narodową, siedziba Sądu Najwyższego, Łuki Pamięci i inne ładne budynki.
Stamtąd pieszo doszliśmy do meczetu narodowego – Masjid Negara. Wzniesiony niedawno, o bardzo nowoczesnej architekturze. Tutaj nie było problemów z wejściem, tylko Henia musiała ubrać się „po muzułmańsku”. Oczywiście do głównej sali „niewierni” mogli tylko zaglądnąć :). Odbyliśmy b. ciekawą rozmowę z „funkcyjną” muzułmanką, która objaśniała nam zasady islamu i twierdziła, że islam i chrześcijaństwo to prawie to samo :). Ciekawe skąd tyle wojen religijnych :).
Następnie podziwialiśmy z zewnątrz stary dworzec kolejowy – zbudowany przez Anglików. Piękna architektura - robi duże wrażenie.
Końcówkę dnia spędziliśmy w największym ( a jakże :)) ptasim parku – KL Bird Park. Rzeczywiście ilość gatunków ptaków (częściowo wolno chodzących i latających) jest imponująca. Patrzenie na różnokolorowe i „różnorozmiarowe” okazy urozmaiciły nam pokazy karmienia i jeden pokaz sztuczek jakie się nauczyły.
Po powrocie – jedzonko, tym razem tajskie – niestety takie sobie.
Po zmroku pojechaliśmy do Petronas Towers. Wieże na różowo wyglądają bajkowo. W pobliżu parę oświetlonych wieżowców i pokaz kolorowych fontann.
Reasumując KL podobało nam się. Dobrze rozwiązana komunikacja. Jest dużo wysokich budynków, ale jest też niska zabudowa, a przede wszystkim jest dużo zieleni pomiędzy budynkami.
Jutro już Indonezja....