Po śniadaniu wyruszyliśmy w stronę Agadiru mając zamiar dojechać do Essaouiry.
Po drodze dokonaliśmy niezbędnych zakupów w markecie na obrzeżach Agadiru (utracone kosmetyki, wino marokańskie, gin i owoce. Droga na północ od Agadiru biegnie tuż przy oceanie i są ładne widoki na plaże. Ale jak to nad Atlantykiem – wieje b. mocno i nic nie zachęca, żeby zatrzymać się na plaży. W końcu przemogliśmy się i zatrzymaliśmy się przy ośrodku surferów na mały posiłek.
Po drodze są liczne sklepy kobiecych spółdzielni produkujących wyroby z orzechów drzewa arganowego. Można popatrzeć także na tradycyjny sposób czyszczenia orzechów. Oczywiście dokonaliśmy stosownych zakupów.
Do Essaouiry dojechaliśmy ok. 15.00 i spotkała nas mała niespodzianka. Stare miasto jest zamknięte dla samochodów. Naganiacz zaproponował nam hotel dobry cenowo w środku medyny więc bardzo przydały się kółka w naszych walizkach bo trzeba było dojść na piechotkę ok. 500 m. Medyna nie jest tutaj duża więc przez 4 godziny zeszliśmy ją wzdłuż i wszerz. Jest nad wyraz uporządkowana. Bardzo dużo jest sklepików z wyrobami artystycznymi. Nadaje to jej fajny klimat. Jest także duży targ owocowo-warzywny i rybny. Pooglądaliśmy także ogromne mury obronne od strony oceanu. Zjedliśmy zrobioną na poczekaniu rybkę (taka sobie:( ) i poczekaliśmy na zachód słońca nad oceanem. Temperatura spadła do 18 st i musieliśmy założyć długie rękawy!!!